Pracowałem kiedyś na stacji benzynowej. To był niekiepski czas – posiadałem koleżanki o takich imionach jak Irena i Halina, gadałem z lunatykami, parzyłem late makjato typom, o których Fajbusiewicz robił potem kolejny odcinek 997, co środę i sobotę obcowałem ze świrami od totka, ludźmi, którzy naprawdę wierzyli w to, że moja lewa ręka jest szczęśliwsza […]